Historia jednego remontu
Remont mieszkania to prawdziwie mordercza robota. Człowiek pracuje ciężko na to całe życie, urabia się po same łokcie i zapożycza na długie lata swojego życia, a potem spotyka go jeszcze remont. A dokładniej mówiąc ekipa remontowa i jej majster.
Ale po kolei. Zbieraliśmy z żoną na nasze własne M3 wiele lat. Miesiąc w miesiąc odkładaliśmy dużą część naszego dochodu, aby móc wyprowadzić się z naszej małej klitki. Po uzbieraniu sporej części potrzebnej kwoty i dogadaniu z bankiem kredytu na resztę potrzebnej gotówki, rozpoczęliśmy bardziej intensywne rozglądanie się po aktualnych ogłoszeniach. Od początku liczyliśmy się z potrzebnym remontem. W naszym wypadku w grę wchodził jedynie rynek wtórny mieszkań.
Tak właściwie, to dość szybko znaleźliśmy odpowiedni dla nas lokal. Szybko umowa, podpisy i mieszkanie jest nasze. Można powiedzieć, że w zestawie otrzymaliśmy ekipę remontową, ponieważ została nam przez sprzedającego jedna polecona i zdecydowaliśmy się na jej usługi. To był bardzo duży błąd.
Nasz remont rozpoczął się od blisko trzy tygodniowego poślizgu. Okazało się, że z dnia na dzień jednej z kluczowych pracowników musiał mieć, jak to określono, przerwę w pracy.
Pamiętam jak pierwszy raz wszedłem do mieszkania, jak już remont się rozpoczął. Wszędzie, dosłownie w każdym wolnym kącie leżała taśma ceramiczna. Całe pomieszczenie śmierdziało papierosami. Robotników nie było zupełnie. Z reszta przebojów z nimi było co nie miara. Zburzyli nam nie te ścianę co trzeba. Blisko miesiąc stracili na jej odbudowę. Zamiast użyć klej ognioodporny, który zakupiłem i prosiłem o zastosowanie, próbowali położyć jakiś najtańszy zamiennik. Ten kupiony przeze mnie tajemniczo zaginął.
Ostatecznie remont trwał bez mała około pół roku. Mam nadzieje, że więcej nie będę musiał takich przeżyć doświadczać, a zakupione właśnie mieszkanie, mimo wszystko posłuży nam przez bardzo długie lata naszego wspólnego życia.
Zobacz więcej : Ceramic | klej ognioodporny